bo bardziej autentyczny i "szorstki" w realizacji -jakby to nie byli aktorzy ale autentyczni machos. Wiele amerytkanizmów można tu znaleźć ale i są rewelacyjne sceny które dowodzą że to ten sam Rodriuez - scena w barze z Buscemim - absolutny majsterszytyk - barman i kolesie w barze bezbłędni. poza tym Antonio jest tu świetny i Salma też jest niezła. Ale atrakcyjność tego wynika z zachowanej kolorystyki i "gorąca" jakie bije z tego filmu - dominują żółcie i czerń - kolory ciepłe razem. Inna sprawa to meksykański sos muzyczny - tak nazywam to coś opływające wszystko i wciąż niepokojąco, ostro i gitarowo. Muzyka tu broni sie sama. No i aktorstwo - ogólnie dobre lub bardzo dobre - faktycznie epizodzik Tarantino jest the best!! Co tu dodać - teraz to już klasyk - ale można go oglądać kilka razy i się nie znudzi.